pomost jesienią

„Portrety” – pani Joanna

„Portrety” to cykl wywiadów z wolontariuszami powiatowej bazy wolontariatu o dawaniu pomocy, o radościach, ale też trudnościach, które temu towarzyszą. Swoimi doświadczeniami, podzieliła się z nami pani Joanna.

Edyta Banasiewicz: Pani Joanno, dziękuję za możliwość rozmowy. Może opowiedzieć nam Pani coś o sobie?
Joanna: Jestem mamą 14-letniego Michała z Zespołem Aspergera. Z wykształcenia jestem prawnikiem, ale obecnie nie pracuję zarobkowo. Sporo czasu zajmuje „ogarnianie” szkoły syna i jego terapii.
Edyta Banasiewicz: Kiedy zaczęła się Pani przygoda z wolontariatem i jak do tego doszło?
Joanna: Nasza przygoda z wolontariatem (Michał na miarę swoich możliwości też pomaga) zaczęła się w grudniu 2019 r. Trafiliśmy do Bazy Wolontariatu poprzez stronę na Facebooku (Piaseczyńska Grupa Rodziców Dzieci z Orzeczeniami o Kształceniu Specjalnym), gdzie była mowa właśnie o piaseczyńskim wolontariacie – nie jesteśmy co prawda z Piaseczna, lecz z Dąbrówki na Ursynowie, ale to po sąsiedzku, więc mamy blisko.

Edyta Banasiewicz: Na czym polega Pani pomoc w Bazie Wolontariatu? Co Pani robi i komu pomaga?
Joanna: Wśród osób poszukujących pomocy zgłoszonych do bazy znaleźliśmy Piotra – nastolatka z autyzmem. Jako że temat spektrum jest nam bliski z uwagi na diagnozę syna, właśnie z nim i jego mamą nawiązaliśmy kontakt za pośrednictwem Bazy. Spotykamy się z nimi raz w tygodniu i organizujemy różne wycieczki np. do zoo, na basen, do lasu na różne ścieżki edukacyjne, do Pałacu w Wilanowie, do Parku Dolina Wkry itd. Mam samochód i wszyscy lubimy podróże, więc świetnie się złożyło.
Edyta Banasiewicz: Do wolontariatu zgłosiła się Pani z synem. Proszę nam o tym opowiedzieć.
Joanna: Wolontariat jest świetny, aby młodemu człowiekowi uzmysłowić, że należy pomagać innym, a nie skupiać się nadmiernie na sobie. Ponadto, syn z uwagi na zindywidualizowaną ścieżkę kształcenia ma ograniczony krąg rówieśników, z którymi ma kontakt. Był to więc też pomysł na nawiązanie towarzyskich kontaktów i to się również udało. Tak więc obie strony korzystają w ramach wolontariatu – my również, zwłaszcza w czasach epidemii.
Edyta Banasiewicz: Jak podsumowałaby Pani czas spędzony z nami?
Joanna: Chłopcy się zaprzyjaźnili, my rodzice też, więc to jest naprawdę fajna sprawa.
Edyta Banasiewicz: Jakie korzyści płyną z wolontariatu? Jakie satysfakcje można z niego czerpać?
Joanna: Człowiek czuje się potrzebny, przydatny, wie, że może pomóc drugiemu człowiekowi i to naprawdę daje dużo satysfakcji takiej życiowej. A jeszcze, jak uda się nawiązać przyjazne relacje, tak jak nam się udało, to już w ogóle sama radość.
Edyta Banasiewicz: Czy przed podjęciem się wolontariatu miała Pani jakieś obawy?
Joanna: Trochę się obawiałam, czy syn wytrwa, czy nie będzie jakiegoś konfliktu z drugim chłopcem i każdy pójdzie w swoją stronę, czy sobie poradzimy – na szczęście obawy zupełnie się nie potwierdziły.
Edyta Banasiewicz: Pani najpiękniejsza i najśmieszniejsza chwila związana z wolontariatem?
Joanna: Najpiękniejszą chwilą był dla mnie moment, jak któregoś dnia chłopaki się uściskali, przezwyciężając swoje ograniczenia. Najśmieszniejsza, gdy byliśmy w zoo i chłopcy „przekomarzali się” z małpami – było sporo śmiechu!
Edyta Banasiewicz: Czy uważa Pani, że wolontariat to dobre miejsce dla młodych ludzi na zdobywanie doświadczeń zarówno tych życiowych, jak i zawodowych?
Joanna: Jak najbardziej! Myślę, że takie uwrażliwienie młodych ludzi to świetna lekcja w zakresie tzw. kompetencji miękkich, a jednocześnie może pomóc w wyborze ścieżki zawodowej.
Edyta Banasiewicz: Jakaś rada dla osób, które jeszcze się wahają, czy zostać wolontariuszami?
Joanna: Nie ma się co wahać – gdzieś tam czekają na Waszą pomoc przyjaciele, nie zwlekajcie!
Edyta Banasiewicz: Dziękuję za ciekawą i pełną inspiracji rozmowę.

Przeczytaj także